Generał Tadeusz Jordan Rozwadowski


szef Sztabu Generalnego„Zniszczony za życia” – Jan Engelgard


Gen. Tadeusz Rozwadowski (1866-1928) był bez wątpienia jednym z najwybitniejszych polskich wojskowych XX wieku. Jego pech polegał na tym, że po 1918 roku do roli głównego wojskowego II RP pretendował Józef Piłsudski. Wojsko stanowiło oczko w głowie Piłsudskiego, dlatego nie zwykł on tolerować nikogo, kto byłby dla niego zagrożeniem. Tak było też z Rozwadowskim – wszedł w drogę Piłsudskiemu i musiał być wyeliminowany. Ta eliminacja odbyła się w sposób tak brutalny, by nie powiedzieć chamski, że po dziś wywołuje poczucie zażenowania i wstydu.


To dziwne, ale dopiero teraz Rozwadowski doczekał się naukowej, pełnej biografii. To znakomita, kompetentna książka, mająca także walory czysto czytelnicze. Mariusz Patelski kreśli losy generała na tle burzliwych wydarzeń początku XX wieku. Wyłania się obraz postaci w sumie tragicznej, niezasłużenie poniewieranej. Rozwadowski, ze swoim patriotyzmem i temperamentem, miał zawsze duże kłopoty. Dowództwo armii austriackiej robiło wszystko, by się go pozbyć, bo podczas I wojny światowej nieugięcie walczył z nim w obronie wykorzystywanej i prześladowanej polskiej ludności. Tę walkę przegrał i musiał odejść z wojska. Potem zaczął się jego pojedynek z Piłsudskim. Początkowo nie miał on charakteru walki na śmierć i życie – Rozwadowski potrafił bowiem znosić szykany (np. zdjęcie go w 1919 roku ze stanowiska dowódcy Armii „Wschód” walczącej o odblokowanie oblężonego Lwowa). W lecie 1920 roku Rozwadowski odegrał kluczową rolę w organizacji polskiego zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej, co autor książki potwierdza w całej rozciągłości. Mimo to pozostał skromny, nie ujawniał swojej wiedzy na ten temat. To zresztą była przyczyna jego późniejszej klęski – Józef Piłsudski nie potrafił znieść, że obok żyje ktoś, kto jak nikt inny, zna prawdę o tamtych dniach. Jest pewne, że bezpośrednią przyczyną aresztowania Rozwadowskiego w maju 1926 roku, więzienia go w Wilnie, a także brudnej nagonki prasy piłsudczykowskiej przeciwko niemu – był fakt ujawnienia przez niego prawdy o Bitwie Warszawskiej. Mit zwycięskiego Wodza z roku 1920 był kamieniem węgielnym legendy Piłsudskiego. Rozwadowski stanął na drodze tej legendy – i poniósł za to straszliwą karę. Patelski nie wyklucza, że Rozwadowski mógł zostać otruty przez nadgorliwych wielbicieli Piłsudskiego, co – biorąc pod uwagę ściśle naukowy charakter jego dzieła – zasługuje na podkreślenie.


Tadeusz Rozwadowski był oddany Polsce przez całe życie. Nie lubił polityki, choć prawie zawsze o nią się ocierał. W Polsce Niepodległej nienawidziła go lewica, widząc w nim uosobienie „reakcyjności”. Ciekawe jednak, że i jego stosunki z prawicą wcale nie były dobre. Rozwadowski nie lubił Narodowej Demokracji. Brało to się jeszcze z czasów przed odzyskaniem niepodległości. ND była przeciwniczką orientacji na Austrię, a Rozwadowski był długo jej wyznawcą. Poza tym, generał uważał, że ND chce sobie podporządkować wojsko (tworząc np. Armię Hallera), a to kłóciło się z wyznawaną przez niego zasadą apolityczności armii. W roku 1927, kiedy był więziony, poparł jednak tworzenia Obozu Wielkiej Polski, pisząc w jednym z listów: „Obóz Wielkiej Polski miałby moim zdaniem, mimo całego endeckiego powinowactwa, tę wielką zaletę, że skupiając bądź co bądź lepsze elementa, mógłby i powinien poprowadzić je agresywnie i całkiem bezwzględnie do walki z wszelkim bolszewizmem, tak politycznym, socjalnym (…), a nawet fanatyzować masy, aby się mogły oprzeć rozkładowi, który może nawet tak bezwiednie jak w Rosji Kiereński, nasze zwariowane Essery z obozu „Wyzwolenia” i Piłsudczyzny tak bardzo niebezpiecznie dzisiaj już propagują”.


Pewnym zgrzytem, choć nieco groteskowym, jest słowo końcowe wydawcy, czyli szefa wydawnictwa RYTM. Tłumaczy się on tak z antypiłsudczykowskiego wydźwięku książki: „Jedno jest jednak pewne i nie budzi wątpliwości: Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski był Naczelnikiem Państwa, Przewodniczącym Rady Obrony Państwa, Naczelnym Wodzem i z racji swego stanowiska podejmował kluczowe decyzje oraz brał na siebie pełną odpowiedzialność wobec Boga i Historii”. Uff, brzmi to jak wstępniak z sanacyjnej „Gazety Polskiej” z lat 30.

Jan Engelgard

Mariusz Patelski, „Generał broni Tadeusz Jordan Rozwadowski – żołnierz i dyplomata”, RYTM, Warszawa 2003, ss. 462
Źródło: http://www.myslpolska.icenter.pl Nr 35 (31.08.2003)



 

Generał Rozwadowski – Lech Maria Wojciechowski


Latem 1920 roku, w obliczu zagrożenia Ojczyzny, wszystkie stronnictwa polityczne zawarły porozumienie i utworzyły rząd jedności narodowej z przywódcą ludowym Wincentym Witosem na czele. Powołano Radę Obrony Państwa jako najwyższą władzę państwową na czas wojny.

A tymczasem sytuacja na froncie stawała się coraz bardziej krytyczna. 14 lipca wycofano się z Wilna, Baranowicz i Nowogródka, 20 lipca nasze wojska opuściły Grodno, 3 sierpnia Łomżę, a 4 sierpnia Ostrołękę.


 

Na ratunek
Rada Obrony Państwa, uwzględniając sugestię marszałka Francji Ferdinanda Focha, wezwała do powrotu do kraju szefa polskiej Misji Wojskowej w Paryżu, gen. Tadeusza Rozwadowskiego, którego Józef Piłsudski wysłał nad Sekwanę obawiając się rosnącej popularności tego wybitnego generała. Gen. Tadeusz Rozwadowski, człowiek o wielkiej kulturze osobistej i głębokiej wierze, był urodzonym żołnierzem: zdecydowany, energiczny, szybko podejmujący decyzje. Spośród wszystkich oficerów biorących udział w wojnie 1920 roku miał najwyższy stopień wojskowy.


 

Jako prymus ukończył Akademię Techniczną, a następnie elitarną Wyższą Szkołę Wojenną w Wiedniu. W czasie I wojny światowej, służąc w wojsku austriackim w stopniu generała, zdobył na froncie duże doświadczenie praktyczne w dowodzeniu wielkimi jednostkami taktycznymi. Pod względem posiadania kwalifikacji wojskowych oraz znajomości sztuki wojennej nie ustępował słynnemu gen. Maximowi Weygandowi, szefowi sztabu zwycięskich wojsk francuskich, nie mówiąc już o Józefie Piłsudskim, który nie przeszedł żadnego wyszkolenia wojskowego i był tylko zdolnym amatorem samoukiem. Wraz z przybyciem gen. Tadeusza Rozwadowskiego do Warszawy i objęciem przez niego funkcji szefa Sztabu Generalnego, ogarnął wszystkich bojowy zapał i wola walki, ponieważ potrafił on wpłynąć na innych – wierzył w zwycięstwo i wiedział, jak je osiągnąć. Najważniejszym było to, że optymizm, jakim promieniował, nie wynikał z intuicji lub naiwności, lecz z trafnej oceny sytuacji wojskowej oficera sztabowego i profesjonalisty, jakim był generał.


 

Plan
Gen. Tadeusz Rozwadowski zaraz po przybyciu do Warszawy przystąpił do opracowania planu operacyjnego, ponieważ do tego momentu nie było żadnego pomysłu, jak powstrzymać nawałę bolszewicką nacierającą na Warszawę. W planie tym, oznaczonym numerem 8359-III z dnia 6 sierpnia 1920 roku gen. Rozwadowski zamieścił rozkaz przegrupowania wojsk „z przyjęciem wielkiej bitwy pod Warszawą”, a grupa manewrowa, skoncentrowana w rejonie rzeki Wieprz, „pod dowództwem gen. por. Rydza-Śmigłego miała energicznym uderzeniem zadać klęskę bolszewickim siłom głównym”. Plan ten podpisał „Szef Sztabu Generalnego W.P. /-/ Rozwadowski, generał porucznik”. W tym miejscu niezbędne wydaje się zwrócenie uwagi, że doszło do przekłamania i mistyfikacji na wielką skalę, ponieważ nie ma najmniejszej wzmianki o tym, że to Piłsudski opracował ten plan, a nawet, że zapoznał się z nim, a tym bardziej, że go zatwierdził.


 

Plan strategiczny Michaiła Tuchaczewskiego przewidywał przejście 4. Armii sowieckiej na lewy brzeg Wisły poniżej Warszawy w celu okrążenia naszych wojsk od północy i odcięcia centralnych dzielnic od morza. Tymczasem, podczas przekazywania jednostkom polskim planu operacyjnego gen. Rozwadowskiego poległ pod Dubienką mjr W. Drohojowski. Bolszewicy znaleźli przy nim tajny plan operacyjny. Ruchy wojsk nieprzyjaciela wskazywały, że Tuchaczewski poznał zamiary polskiego Sztabu Generalnego. Po otrzymaniu raportu w tej sprawie, gen. Rozwadowski postanowił opracować nowy plan operacyjny. W planie tym wprowadził zmiany polegające głównie na wzmocnieniu frontu północnego. Obawiając się jednak, aby plan ponownie nie wpadł w ręce nieprzyjaciela, napisał go własnoręcznie w jednym tylko egzemplarzu.


 

Rozkaz nr. 10.000
Nowy plan operacyjny (rozkaz operacyjny specjalny) z dnia 9 sierpnia 1920 roku – według którego została rozegrana Bitwa Warszawska – oznaczony numerem 10.000, przedstawił gen. Rozwadowski dowódcom armii do wykonania (rozkazu!). Wśród wyższych rangą oficerów, którzy przyjęli ten plan znajdują się podpisy: J. Piłsudskiego pod nr. 1, Józefa Hallera pod nr. 3, gen. Edwarda Rydza-Śmigłego pod nr. 5, Gen. Władysława Sikorskiego pod nr. 7. Oryginał tego planu znajduje się obecnie w Instytucie im. Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku.


 

W myśl tego planu, na wschód i północ od Warszawy zgrupowano 3/4 wojsk polskich, a 1/4 w rejonie Dęblina i rzeki Wieprz (tzw. Grupa Uderzeniowa pod dowództwem Józefa Piłsudskiego). W razie pomyślnie rozwijającej się ofensywy pod Warszawą, miał on wykonać uderzenie na lewe skrzydło 16. Armii sowieckiej atakującej naszą stolicę z północnego wschodu.


 

W przełomowych dniach Bitwy Warszawskiej Józef Piłsudski, Naczelny Wódz, przechodził okres załamania psychicznego i niebezpiecznej apatii. Maciej Rataj, późniejszy marszałek Sejmu, tak o tym pisał: „Piłsudski stracił pod wpływem klęsk głowę. Opanowała go depresja, bezradność, powtarzał ciągle, że wszystkiemu winien jest upadek „moralu” w wojsku ( w czym miał zresztą dużo słuszności), ale nie umiał wskazać sposobów podniesienia go; wszystkich, nawet najbliższych mu, zadziwiała jego apatia, sugerowano, by udał się do jednego lub drugiego oddziału wojska, pokazał się, dodał otuchy żołnierzom – daremnie”.


12 sierpnia, kiedy patrole nieprzyjaciela znajdowały się już w pobliżu Radzymina, Józef Piłsudski przyjechał do premiera rządu Wincentego Witosa i w obecności Ignacego Daszyńskiego i Leopolda Skulskiego złożył na piśmie rezygnację z funkcji Naczelnego Wodza i Naczelnika Państwa, po czym wyjechał z Warszawy. Witos, obawiając się, że wiadomość ta bardzo źle wpłynie na nastroje społeczeństwa, dokument ten schował do kasy pancernej, a po wojnie zwrócił Piłsudskiemu. Witos zachował sobie jednak odpis, który zginał w tajemniczych okolicznościach w czasie zamachu majowego w 1926 roku.


Decydujący bój
Prze cały dzień 14 sierpnia w zaciętych, gwałtownych atakach na nieprzyjaciela biorą udział wszystkie oddziały zgrupowane na froncie pod Warszawą. Pod Ossowem ginie bohaterską śmiercią kapelan wojskowy ks. Ignacy Skorupka, idący do ataku w stule i z krzyżem w ręku w pierwszym szeregu II batalionu Legii Akademickiej złożonego ze studentów warszawskich uczelni.


Wskutek niebezpiecznego zagrożenia Warszawy od strony Radzymina, gen. Rozwadowski zaczął energicznie przynaglać gen. Sikorskiego, dowódcę 5. Armii do przejścia do działań ofensywnych. Gen. Sikorski dużym wysiłkiem zdołał zmobilizować zmęczone i wyczerpane długotrwałym odwrotem wszystkie oddziały i 14 sierpnia w godzinach popołudniowych 5. Armia przystąpiła do działań zaczepnych na całym froncie północnym. Ofensywa wojska polskiego znad rzeki Wkry na prawe skrzydło 16. Armii sowieckiej znacznie odciążyła, szczególnie w decydującym dniu 15 sierpnia, niebezpieczny nacisk nieprzyjaciela na Warszawę.


Wieczorem 14 sierpnia wojska sowieckie, wykorzystując lukę, jaka powstała na linii obrony 11. Dywizji, przełamują front i szybko posuwają się w stronę Nieporętu i Izabelina. Tuchaczewski jest przekonany, że jego wojsko przełamało ostatnia linie obrony i już żadna przeszkoda nie stoi na drodze do zajęcia Warszawy. Śle depeszę do Moskwy, że Warszawa, stolica Polski, została zdobyta. Gen. Rozwadowski tak napisał o krytycznej sytuacji, w jakiej znalazła się 11. Dywizja: „Wiedziałem przecież dobrze, że 11. Dywizja będzie się bronić, zaangażuje nieprzyjaciela, ale nie wytrzyma silniejszego natarcia, chodzi mi o to, aby wróg po przełamaniu frontu na to miejsce skierował natarcie, na to tylko czekałem i miałem odpowiedź przygotowaną”.


Rozwadowski, na wiadomość o przerwaniu frontu, wydaje rozkaz gen. Lucjanowi Żeligowskiemu, dowódcy 10. Dywizji, aby natychmiast uderzał na wdzierające się w głąb polskich pozycji hordy wroga. Dywizja ta, stanowiąca odwód Naczelnego Wodza, nie brała dotychczas udziału w walkach o Warszawę. Jest wypoczęta, dobrze uzbrojona, zachowuje w pełni zdolności bojowe i nie wykazuje oznak demoralizacji. Gen. Żeligowski silnym uderzeniem na flankę wroga odrzuca 27., 2. i 21. dywizje nieprzyjaciela poza linię rzeko Rządzy. 27. Dywizja sowiecka zostaje niemal całkowicie rozbita, tracąc 1.200 żołnierzy. Śmiałe natarcie 10. Dywizji gen. Żeligowskiego podrywa do walki wszystkie oddziały zgrupowane na wschód i północ od Warszawy. W ataku na wroga biorą udział wszystkie rodzaje broni: piechota, kawaleria, artyleria, samoloty, czołgi i dwa pociągi pancerne „Mściciel” i „Piłsudski”. Cały front, od Karczewa do Wkry i dalej na północ – staje w ogniu krwawych morderczych walk. 5. Armia gen. Sikorskiego, tocząc ciężkie walki, posuwa się na wschód. Po krótkim przygotowaniu artyleryjskim uderza na wroga 1. Dywizja Litewsko-Białoruska. Ok. godz. 7.00 zajęła ona Dąbkowiznę i Wólkę Radzymińską, a o godz. 11.00 pułk wileński, wsparty plutonem czołgów, wkracza do Radzymina. W dniu 15 sierpnia napór wojsk sowieckich ze wschodu został pod Warszawą złamany, a następnego dnia przekształcił się w paniczną ucieczkę. Cały front, wraz z tak oczekiwanym atakiem Grupy Uderzeniowej znad Wieprza, przeszedł do zwycięskiej ofensywy.


Sława i chwała
W najtrudniejszych dniach Bitwy Warszawskiej (13-15 sierpnia 1920 r.), kiedy wszystko mogło się zdarzyć, albo wielkie zwycięstwo, albo całkowity pogrom – nie zabrakło dowódcy, który na czele głównych sił zbrojnych znajdował się bezpośrednio w ogniu walki. Był nim najwyższy stopniem generał wojsk polskich Tadeusz Jordan Rozwadowski. To on prze cały czas trwał na stanowisku dowodzenia, obserwował przebieg bitwy, przyjmował meldunki i wydawał rozkazy, a nawet dodawał otuchy idącym do boju żołnierzom. W Polsce dzień 15 sierpnia jest obchodzony jako Święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Naród polski głęboko przywiązany do wiary przodków jest przekonany, że zwycięstwo to zawdzięcza pomocy i wstawiennictwu Matki Boskiej, Odtąd ta przełomowa bitwa wojny z bolszewikami nazywana jest „Cudem nad Wisłą”.
Lech Maria Wojciechowski
Autor jest kombatantem, byłym żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych

Źródło: http://www.myslpolska.icenter.pl/  Nr. 18 ( 25.08.2002 )


Link do filmu:

Zapomniany Generał Tadeusz Jordan-Rozwadowski


Pliki do ściągnięcia:

1. Generał Tadeusz Jordan Rozwadowski.ppt

Generał Tadeusz Jordan Rozwadowski